PTSD a bezdomność przedstawicieli służb mundurowych i ratowniczych

53354524_664916883958289_7478647014301892608_n

Trudno wyobrazić sobie że, kto służył naszemu krajowi jako żołnierz, policjant, strażak lub ratownik medyczny może żyć na ulicy. Niestety dla wielu przedstawicieli służb mundurowych i ratowniczych bezdomność jest smutną rzeczywistością. Chociaż nie ma oficjalnej liczby, Departament Spraw Weteranów USA szacuje, że prawie 40 000 weteranów doświadcza bezdomności. Polskich statystyk nie ma.

Życie osoby bezdomnej jest wystarczająco trudne. Dołożenie do sytuacji konieczności nieustannego zmagania się z objawami zaburzeń potraumatycznych jeszcze bardziej ją komplikuje.

Zespół stresu pourazowego (PTSD) to zaburzenie trudne tak dla osoby, która na nie cierpi, jak dla jej najbliższych. Pacjent z tym właśnie rozpoznaniem próbuje nadać zdarzeniu, którego doświadczył, sens – doświadcza flashbacków, mimowolnie wdzierających się do głowy myśli o zdarzeniu i koszmarów sennych, może czuć się jakby ponownie znalazł się w bezpośrednim niebezpieczeństwie, nawet jeśli nie występuje żadne rzeczywiste zagrożenie. Kiedy cokolwiek przypomni mu o zdarzeniu, pojawia się fizjologiczne pobudzenie: poci się, drżą mu dłonie, a serce bije szybciej. Przykre objawy powodują, że stara się unikać myśli o zdarzeniu lub związanych z tym uczuć. Weteran działań poza granicami kraju może unikać rozmowy o wojnie i wszystkich osób, które pytają „jak było”, przez co sprawia wrażenie „innego niż wcześniej” i odizolowanego od świata. Osoba dotknięta zaburzeniem ma negatywne przekonania, zarówno dotyczące siebie, jak i otaczającego ją świata, często towarzyszy jej poczucie winy („Dlaczego ja przeżyłem, podczas gdy mój kolega zginął na służbie?”) i niezrozumienia, ma problemy z koncentracją i pamięcią. Pacjent robi wszystko co może, żeby już nigdy nie doświadczyć traumatycznego zdarzenia, więc cały czas „czuwa”, poszukując sygnałów mogących zwiastować zagrożenie – częste są problemy ze snem i nagłe wybuchy gniewu. Wszystko to idzie w parze z depresją i nasilonym lękiem, a tym, którzy są zawodowymi „pomagaczami” często najtrudniej jest poprosić o pomoc i wsparcie.

50786132_286007278739966_1935940372479868928_n
fot. Michał Paćko

Wiele osób cierpiących na PTSD nie otrzymuje odpowiedniego leczenia, które pozwoliłoby im poradzić sobie z traumatycznymi wydarzeniami, których byli świadkami w czasie służby. Zmagając się z objawami, z trudem walczą o utrzymanie miejsc pracy i mają trudności ze znalezieniem wspólnego języka ze swoimi przyjaciółmi i rodzinami. Pacjenci często podejmują próby „samoleczenia” i starają się wyciszyć trudne do zniesienia emocje za pomocą substancji psychoaktywnych… Niestety PTSD jest jednym z zaburzeń często „chowającym się” pod uzależnieniem od alkoholu, które to okazuje się zaledwie objawem. Objawem, który pociąga za sobą kolejne skutki: zachowania przemocowe, rozwody, konflikty z prawem, utratę pracy i nieumiejętność odnalezienia się w „cywilnym” życiu, długi, konflikty z prawem i pobyty w zakładach karnych, a w końcu bezdomność.

W USA kilkadziesiąt tysięcy weteranów dalej egzystuje na ulicach pomimo istnienia wielu amerykańskich organizacji społecznych, których celem jest zaspokojenie potrzeb bezdomnych weteranów – w całym kraju jest ponad 2100 (!) takich miejsc, które robią, co mogą, aby współpracować z agencjami rządowymi, organizacjami wsparcia weteranów i innymi grupami pomocy dla osób w kryzysie bezdomności.

rob rogers
rys. Rob Rogers

Chociaż trudno to sobie wyobrazić, również w naszym kraju istnieją przedstawiciele służb mundurowych i ratowniczych, którzy „wymknęli się” pomocy, którą mogliby uzyskać ze strony psychologów w ramach służby, programów wsparcia proponowanych przez instytucje rządowe czy organizacje pozarządowe. W wyniku konfliktów rodzinnych nie mają wsparcia w bliskich, ich kartoteka karna nie jest już kryształowa, stracili pracę i dach nad głową, nie mają ubezpieczenia, a ich skromny dobytek zamyka się w plecaku. Próbują szukać zatrudnienia, żeby odbić się od dna, ale szybko zauważają, że osoby karane mają problem ze znalezieniem pracy, a długi alimentacyjne potrafią skutecznie uniemożliwić wyjście z kryzysu, gdyż ich egzekucja przy zatrudnieniu na umowę-zlecenie może pochłonąć nawet 100% dochodu… Często nie posiadają jakichkolwiek dokumentów potwierdzających nie tylko służbę, ale ich tożsamość. Brak zaspokojenia podstawowych potrzeb fizjologicznych, takich jak jedzenie czy sen, wpływa na utratę szacunku do samego siebie. Z reguły osoby te nie mają pojęcia, że cierpią na zaburzenia potraumatyczne i próbują uzyskać pomoc na kolejnych terapiach uzależnienia od alkoholu, które jednak nie przynoszą efektu. W głowie pacjenta potwierdzają się wtedy schematy: „Jestem słaby / Jestem inny niż wszyscy / Jestem do niczego / Jestem bezsilny / Jestem gorszy / Jestem sam”. Towarzyszące temu emocje są trudne do zniesienia i wywołują często myśli samobójcze, bo przecież TAK żyć nie ma po co… Kolejka do psychiatry uniemożliwia uzyskanie szybkiej pomocy – poza tym ubezpieczenia brak, a leki i tak zaczęłyby działać za kilka tygodni. Jest tylko jeden „lek”, dostępny w wielu osiedlowych „aptekach” otwartych 24h/7 dni w tygodniu – alkohol.

Specjalnie dla byłych przedstawicieli służb mundurowych i ratowniczych, którzy znaleźli się w kryzysie bezdomności, stworzyliśmy program Dach nad Głową, dopasowany do ich potrzeb. Program obejmuje kompleksową pomoc psychologiczną, prawną i socjalną. Oni służyli pomocą nam, teraz my chcemy służyć im!